Slainte | |
(22)
(337)
(0)
(0)
(0)
(317)
dodane piwa:
wystawione oceny:
Piwa oczekujące na ocenę:
Piwa dodane do ulubionych:
Poszukiwane piwa:
Napisane komentarze:
o Bernardyńskie ciemne mocne, pszeniczne, dymione
Wczoraj wreszcie dopadłem kilka butelek. Totalna porażka, szczególnie jeśli się oczekuje od Grodziskiego pewnego poziomu. Cienkie, wodniste, wędzonki jak na lekarstwo, a na dodatek blachą wali na całego. Słabo.
o Pinta Dobry Wieczór
Dobry wieczór Oatmeal Stout (13,1 Blg, IBU 32, pasteryzowane, niefiltrowane) pachnie przyprawą maggi, spalonym (nie palonym, nie prażonym) zbożem. Po chwili, jak już dość nieprzyjemny i intensywny aromat przyprawy się ulotni, pojawia się trochę toffi, prażony, skarmelizowany miód, oblany mleczną czekoladą (ktoś zna batoniki Crunchie?). Robi się przyjemnie. W smaku jest nieprzyjemnie. Od samego początku kubki smakowe atakuje jakaś kwaśna gorycz o charakterze roślinnym - jakby wgryźć się w łodygę jakiejś rośliny, na przykład kukurydzy. Plus chlust kranówki prosto w gardło. Obrzydlistwo pierwszej wody. W smaku nie dzieje się nic - w momencie nabierania tego czegoś do ust robi się nieprzyjemnie, wodniście-kwaśno, a potem jest... dalej tak samo. Pinta powinna umieszczać na etykietach swoich piw drukowane ogromnymi literami przeprosiny za to, że nie potrafią robić piwa, a mimo to każą sobie za nie płacić, oraz zapewnienie, że bardzo się starają i regularnie pogłębiają swoją piwowarską wiedzę, a także ćwiczą umiejętności. Naprawdę, jeśli kiedyś znajdę piwo z Pinty, które będzie dobrze smakowało...
o Kingpin Turbo Geezer
Turbo Geezer Double Irish Espresso Stout (19,1 Blg, niefiltrowane, pasteryzowane) w aromacie ma przede wszystkim akcenty palonego denaturatu podczas opalania drobiu po oskubaniu z pierza. Łącznie z akcentami palonych resztek owego pierza. Domyślam się, że to jest to, co miało się kojarzyć z aromatem podwójnego espresso. Chyba nie wyszło. Zobaczymy, może Turbo Geezer potrzebuje chwil paru by się otworzyć. A może za bardzo je schłodziliśmy. Poczekamy, jesteśmy cierpliwi. Ostatecznie, jeśli piwowar wrzucił w to coś tyyyyle składników (na etykiecie wymieniono ich całe setki, w tym wanilię burbońską, cukier kandyzowany i płatki dębowe whisky(???)), to coś dobrego musiało z tego wyjść. No po prostu musiało. Z czasem rzeczywiście, aromat ewoluuje w stronę czarnej, mocnej kawy z dodatkiem bodaj amaretto. Plus spalenizna i pożoga. Spalone zboże, spalona słoma, spalony karmel. Piwo pachnie tak, jakby nawet wodę użytą do jego warzenia najpierw spalono, a dopiero potem wlano do kadzi. W smaku jest słabo. Turbo Geezer jest wodnisty, z akcentami naprawdę kiepskiej jakości, taniej kawy rozpuszczalnej - słowem, kwas i chemia. Drewniana cierpkość, nieprzyjemny akcent alkoholu. Ogółem, smakuje jak naprawdę słabej jakości, zwietrzała gorzka czekolada w płynie. Plus alkohol. Albo zwietrzałe, stare, marnej jakości czekoladki z likierem. Przekombinowane, słabe piwo, do którego zdecydowanie nie chce się wracać. Porażka.
o Kraftwerk & Kattowitzer Brauhaus Ur-Weissbier
Ur-weißbier (13 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) bardzo blado pachnie pomarańczami i gałką muszkatołową. Całość lekko przydymiona (producent podaje, że w zasypie piwa znalazł się słód jęczmienny suszony torfem, więc to chyba to), przywoskowana, jakby przykryta cienką warstwą stearyny. Po paru chwilach pojawia się aromat ciężkiej, słodkiej marmolady owocowej. W smaku jest lekkie, rześkie, kwaskowate, tym razem wyraźnie dymione. Akcenty cytrusów, wosku, trochę niedojrzałych moreli, papierówek - generalnie, niedojrzałe owoce. Nie żeby jakoś nieprzyjemne. Jest tam też akcent dojrzałego melona (kantalupa). Echo żelków Haribo w wersji o smaku owoców tropikalnych (te nieprzejrzyste, jakby woskowe z wyglądu). Smakuje dużo lepiej niż wygląda i pachnie.
o Weiss Damm Cerveza de Trigo
Weiss Damm (pasteryzowane, niefiltrowane) jest raczej oszczędne w aromacie. Bardzo delikatne akcenty pszeniczne, cytrusowe, trochę drożdży, nutki wyprawionej skóry - wszystko to jednak słabiutkie, niewyraźne, nie trzepie po nosie. Po jakimś czasie robi się bardziej kartonowy niż jakikolwiek inny. W smaku jest przede wszystkim bardziej nagazowane niż obydwa poprzednie piwa, jest raczej wytrawne, trudno tu doszukać się słodkich akcentów. Pszenica i drożdże. I już. Na koniec niezbyt silna, ale zbyt wyraźna gorycz. Aha, na etykiecie mojego piwa napisane było, że warzone jest w Niemczech dla S.A. Damm.
Wczoraj wreszcie dopadłem kilka butelek. Totalna porażka, szczególnie jeśli się oczekuje od Grodziskiego pewnego poziomu. Cienkie, wodniste, wędzonki jak na lekarstwo, a na dodatek blachą wali na całego. Słabo.
o Pinta Dobry Wieczór
Dobry wieczór Oatmeal Stout (13,1 Blg, IBU 32, pasteryzowane, niefiltrowane) pachnie przyprawą maggi, spalonym (nie palonym, nie prażonym) zbożem. Po chwili, jak już dość nieprzyjemny i intensywny aromat przyprawy się ulotni, pojawia się trochę toffi, prażony, skarmelizowany miód, oblany mleczną czekoladą (ktoś zna batoniki Crunchie?). Robi się przyjemnie. W smaku jest nieprzyjemnie. Od samego początku kubki smakowe atakuje jakaś kwaśna gorycz o charakterze roślinnym - jakby wgryźć się w łodygę jakiejś rośliny, na przykład kukurydzy. Plus chlust kranówki prosto w gardło. Obrzydlistwo pierwszej wody. W smaku nie dzieje się nic - w momencie nabierania tego czegoś do ust robi się nieprzyjemnie, wodniście-kwaśno, a potem jest... dalej tak samo. Pinta powinna umieszczać na etykietach swoich piw drukowane ogromnymi literami przeprosiny za to, że nie potrafią robić piwa, a mimo to każą sobie za nie płacić, oraz zapewnienie, że bardzo się starają i regularnie pogłębiają swoją piwowarską wiedzę, a także ćwiczą umiejętności. Naprawdę, jeśli kiedyś znajdę piwo z Pinty, które będzie dobrze smakowało...
o Kingpin Turbo Geezer
Turbo Geezer Double Irish Espresso Stout (19,1 Blg, niefiltrowane, pasteryzowane) w aromacie ma przede wszystkim akcenty palonego denaturatu podczas opalania drobiu po oskubaniu z pierza. Łącznie z akcentami palonych resztek owego pierza. Domyślam się, że to jest to, co miało się kojarzyć z aromatem podwójnego espresso. Chyba nie wyszło. Zobaczymy, może Turbo Geezer potrzebuje chwil paru by się otworzyć. A może za bardzo je schłodziliśmy. Poczekamy, jesteśmy cierpliwi. Ostatecznie, jeśli piwowar wrzucił w to coś tyyyyle składników (na etykiecie wymieniono ich całe setki, w tym wanilię burbońską, cukier kandyzowany i płatki dębowe whisky(???)), to coś dobrego musiało z tego wyjść. No po prostu musiało. Z czasem rzeczywiście, aromat ewoluuje w stronę czarnej, mocnej kawy z dodatkiem bodaj amaretto. Plus spalenizna i pożoga. Spalone zboże, spalona słoma, spalony karmel. Piwo pachnie tak, jakby nawet wodę użytą do jego warzenia najpierw spalono, a dopiero potem wlano do kadzi. W smaku jest słabo. Turbo Geezer jest wodnisty, z akcentami naprawdę kiepskiej jakości, taniej kawy rozpuszczalnej - słowem, kwas i chemia. Drewniana cierpkość, nieprzyjemny akcent alkoholu. Ogółem, smakuje jak naprawdę słabej jakości, zwietrzała gorzka czekolada w płynie. Plus alkohol. Albo zwietrzałe, stare, marnej jakości czekoladki z likierem. Przekombinowane, słabe piwo, do którego zdecydowanie nie chce się wracać. Porażka.
o Kraftwerk & Kattowitzer Brauhaus Ur-Weissbier
Ur-weißbier (13 Blg, pasteryzowane, niefiltrowane) bardzo blado pachnie pomarańczami i gałką muszkatołową. Całość lekko przydymiona (producent podaje, że w zasypie piwa znalazł się słód jęczmienny suszony torfem, więc to chyba to), przywoskowana, jakby przykryta cienką warstwą stearyny. Po paru chwilach pojawia się aromat ciężkiej, słodkiej marmolady owocowej. W smaku jest lekkie, rześkie, kwaskowate, tym razem wyraźnie dymione. Akcenty cytrusów, wosku, trochę niedojrzałych moreli, papierówek - generalnie, niedojrzałe owoce. Nie żeby jakoś nieprzyjemne. Jest tam też akcent dojrzałego melona (kantalupa). Echo żelków Haribo w wersji o smaku owoców tropikalnych (te nieprzejrzyste, jakby woskowe z wyglądu). Smakuje dużo lepiej niż wygląda i pachnie.
o Weiss Damm Cerveza de Trigo
Weiss Damm (pasteryzowane, niefiltrowane) jest raczej oszczędne w aromacie. Bardzo delikatne akcenty pszeniczne, cytrusowe, trochę drożdży, nutki wyprawionej skóry - wszystko to jednak słabiutkie, niewyraźne, nie trzepie po nosie. Po jakimś czasie robi się bardziej kartonowy niż jakikolwiek inny. W smaku jest przede wszystkim bardziej nagazowane niż obydwa poprzednie piwa, jest raczej wytrawne, trudno tu doszukać się słodkich akcentów. Pszenica i drożdże. I już. Na koniec niezbyt silna, ale zbyt wyraźna gorycz. Aha, na etykiecie mojego piwa napisane było, że warzone jest w Niemczech dla S.A. Damm.
Znakomity stout. Dominuje słodycz, ale nie jest to ulep, którego ma się dość. Potężne parametry, kolejne udane piwo z Nepomucena.