Aromat fajny, sporo cytrusów, w smaku wodniste, lekkie, wytrawne, raczej nie na te pore roku.

Puszka: żółto-brązowy wzorek w kłosy na froncie, typowa estetyka PINTY. Z tyłu krótki opis, ekstrakt i parametry piwa podane, skład dostępny po odczytaniu kodu QR.
Aromat: w puszce bardzo intensywny, świeże cytrusy, ananas, mango, brzoskwinia. W szkle chyba nawet jeszcze mocniej, pięknie się to wącha, cytrusy, żółte owoce, leciutka żywica, słodko i intensywnie.
Kolor: jasnopiaskowy, piwo jest całkowicie nieprzejrzyste.
Piana: niezbyt wysoka, drobno i średniopęcherzykowa, opada raczej wolno, nie zbija się. Lacingu brak.
Smak: pierwsze łyki orzeźwiające jak nie wiem, szkoda jednak, że tak bardzo odmienne od aromatu. Pełnia jest bardzo niska w porywach do niskiej, ale z drugiej strony od początku widziałem jaki tu jest ekstrakt, więc zaskoczenia nie ma. Na języku mocne owoce, jest ananas, grejfrut, skórka pomarańczy, trawa cytrynowa. Szkoda, że ta owocowość są cierpkawa i goryczkowa, szkoda, że nie ma tej słodyczy i świeżości z aromatu. Goryczka zaznaczona od początku, dość intensywna, lekko zalegająca. Finisz średniodługi, cytrusowy, leciutko zalegający, przyjemny. Wysycenie średniowysokie. Pijalność umiarkowana.
Ogólna ocena: niby to piwo nie jest złe, ale brakowało mi tu takiej większej gładkości, momentami niestety goryczkowa woda.
Data ważności: 23.06.2025

Słabo to wygląda po nalaniu do szklanki. Na pierwszym planie żyto, które mocno zdominowało to piwo. Niski ekstrakt, ale goryczka wyczuwalna. 6/10 to max

Kolejny IPA-podobny twór od Pinty. Jak zwykle brak przekonywającej kwasowości, ale przynajmniej goryczka jest przyjemna. Nie idzie w mdłą stronę łodygową, ani mydełkową, co u Pinty bywało. Pijalne, przyjemne, aromatyczne, cytrusowe, wytrawne. Dla wielbicieli piw sesyjnych (też nim jestem) będzie w sam raz. Stąd naciągana ciut ósemka.