Jane, delikatne zmętnienie. Piana niewysoka, drobne ziarno, ale szybko opada. Zapach mocno karmelowy, na otwarciu tropikalny. W smaku ciała jest, ale nie dałbym tyle mocy mu po smaku. Czuć minimalnie rozgrzewanie, ale w smaku alkohol nie razi. Goryczka wysoka, żywiczna, zalegającą. Problemem jest trochę zbyt mocne nagazowanie, ciężej się pije. Ogólnie dla fanów ostrzejszych ipowych lotów.

Owoce cytrusowe są wyraźnie zaznaczne. Czuć też takie nuty żywiczne. Przyjemnie. Piana dość niska, drobno i średnio pęcherzykowa. Barwa żółta, takie jasne, klarowne. W szkle czuć nuty żywiczne. Owoce cytrusowe poszły bardziej w taki zest. Wysycenie średnie, w stronę raczej niskiego. Ciało zaskakujące. West Coast to styl, gdzie piwo jest dość mocno odfermentowane, a co za tym idzie przez wytrawność traci się na ciele. Tutaj jest to inaczej zrobione. Piwo ma bardzo dobre ciało i w dodatku jest takie gładkie. Gładkości nadały płatki ryżowe, a ciało piwu nadał cukier. Muszę przyznać sprytny zabieg. Niby nic takiego, bo od lat stosowany w innych piwach, ale przyznam w West Coast spotykam pierwszy raz. Cukier dodał ciała i jeszcze uwytrawnił piwo. Przez to piwo wydaje się słodowe, a takie nie jest przecież. Owocowość dobra. Są cytrusy, takie właśnie w typie skórek owoców. Grejpfrut, limonka, takie klimaty są. Nuty żywiczne oczywiście również mamy. Czytałem na Untappd, że goryczka 100 IBU i ja tyle nie czuje. Goryczka mocna, bardzo krótka, żywiczna. Specyficzna ta goryczka, bo wydaje się, że zaraz będzie taka wszechogarniająca i za chwilę wręcz znika. Taka inna interpretacja West Coast, wkońcu nazwa Imperial coś znaczy. Alkohol niewyczuwalny, jest przyjemne piwo.

To co z tego piwa zapamiętałem, to kompozycja aromatów chmielowych, których nigdy nie spotkałem w innym piwie. Pijalne, takie fajne, gdyby było ze dwa stopnie niżej w mocy, to mogłoby wyjść nawet fajne piwo sesyjne. Sentyment - moje wejście w sztosy puszkowane ;)

Puszka z datą 12.01.2022 ma 19 BLG i 9% alk.