Piwo uwarzone przez Browar Kraftwerk z Mikołowa (województwo śląskie) w kooperacji z fińskim Humalove Brewing.
Piwo gładkie jak krok wilka skradającego się ku swej ofierze i lekkie jak śnieżny puch, po którym stąpa. Kawowe na początku, z wyczuwalną nutką kokosu pod koniec. UWAGA: Gładkość nie jest efektem domieszki futra, w procesie warzenia nie ucierpiało żadne zwierze.
Skład: woda, słody (Jęczmienny, Żytni, Pszeniczny), chmiele (Pilgrim, East Kent Goldings), drożdże
Dostępne w butelkach bezzwrotnych o pojemności 500 ml.
Komentarze:
z Twoim kontem w serwisie - zaloguj się.
Nie masz jeszcze konta - wypełnij formularz rejestracyjny
Stacher93
Piana: Kremowa, początkowo wysoka na półtora centymetra, drobno oraz średnio-pęcherzykowa. Niestety błyskawicznie zamieniła się w obwódkę i minimalny osad w części środkowej. W połowie degustacji nie ma już żadnych śladów po pianie. Również koronkowanie pojawiało się tylko na początku i szybko zanikało.
Aromat: Intensywny, zdecydowanie kawowy. Dominują nuty swieżo-zmielonej kawy Arabiki. Oprócz tego czuć też delikatnie czekoladę gorzką i słodycz. Aromat ten przypomina mi mocno posłodzoną kawę rozpuszczalną. Nie licząc dominujących aromatów kawy, nie dzieje się w tym aromacie zbyt dużo.
Smak: Ponownie kawowy, tak samo jak w aromacie. Oprócz kawy nie dzieje się tutaj zbyt wiele. Brakuje podłoża słodowego, po którym spodziewałem się dużo więcej, tym bardziej, że jest to Rye Brown Porter. Z drugiej storony z 13, ciężko coś więcej wykręcić. Zgodnie z opisem, piwo ma gładką strukturę, jednak kokosa tu nie wyczuwam. Po kawie, pojawia się na chwilę słodycz a następnie, nieznaczna, chwilowa goryczka. ukazują się też subtelne posmaki gorzkiej czekolady i kakao, jednak to ujawnia się na granicy wyczuwalności. Jest też kwaskowość od ciemnych słodów i minimalna paloność. Pijalne, w miarę wytrawne i umiarkowanie wyraziste.
Nasycenie: Średnio-niskie, prawidłowe.
Komentarz: Kraftwerk i znów piwo, które niczego nie urywa. Niski ekstrakt i moim zdaniem to spory błąd przy tak ciekawym gatunku. Szesnastka czy siedemnastka mogłaby zrobić robotę. Gdyby w tym piwie nie było kawy, byłoby na serio bardzo ubogo. Nie dzieje się w nim zbyt wiele, nie jest to piwo, jakiego oczekiwałem. Kupiłem bo skusił mnie ciekawy gatunek i kooperacja z Finami. Jednak wciąż uważam, iż Kraftwerk to słaby browar, z którego warto wypić co trzecie, czwarte piwo.