Uwarzone przez Browar Jan Olbracht Rzemieślniczy.
Kord BA Wild spędził w beczkach po whiskey blisko 2 lata. Wydłużony czas leżakowania i dzikie szczepy drożdży z mieszanki Brettanomyces i Lactobacillus całkowicie zmieniły profil smakowy piwa. Na pierwszym planie pojawiły się nuty czernowych owoców, rześka kwaśność i dziki, owocowy bukiet aromatów i smaków pochodzących od drożdży. Podczas degustacji Korda BA Wild mamy skojarzenia zarówno ze szlachetną whiskey, jak i wytrawnym, czerwonym winem.
Piwo pasteryzowane, niefiltrowane.
Zawiera słód jęczmienny, pszeniczny, owsiany.
Komentarze:
z Twoim kontem w serwisie - zaloguj się.
Nie masz jeszcze konta - wypełnij formularz rejestracyjny
Gandalfino
Rubinowe, klarowne. Nieznaczna ilość piany z dużych oczek. Aromat wina porzeczkowego, albo innego czerwonego owocu. Smakowity.
Nie za słodkie. Kwaśne. Rozgrzewające. Smak bardzo skomplikowany. Dzikość, taniczność, suszone i czerwone owoce. Coś na kształt cierpkości pestkowej. Jest wrażenia picia dobrego wina owocowego wyprodukowanego w domu. Leżakowanie 3-letnie chyba in minus. Ale malutki.
prisoner
filipesku
Barwa mętna, torfowa. Tak jak by garść torfu rozpuścić w szklance wody. Piany w zasadzie brak. Nasycenie słabiutkie. Aromat owocowo-kawowy. Smak w pierwszej chwili kojarzy się zdecydowanie z winem... ale nic szlachetnego... Pierwsze skojarzenie: Burčák!!! Po dłuższej chwili pojawia się smak mocniejszego alkoholu, ale konia z rzędem temu kto stwierdzi, że to whiskey...
no i gdzieś jeszcze jest smak kawy.
Jak dla mnie piwo zdecydowanie przekombinowane .... Pijąc te piwo przypominają mi się dziecięco-młodzieńcze lata kiedy podpijałem rodzicom jeszcze pracujące wino z butli...
Zdecydowanie nie dla mnie. Plus dla piwowara za próbę stworzenia czegoś nowego ... Z chęcią skosztuję oryginału aby porównać z tym \"Limited edyszon\".
Gandalfino
Tafla beżowej piany szybko zbiegła się do atolu.
W aromacie nuty winne i octowe, kojarzące się z flandersem, ale bardziej od niego alkoholowe. Do tego mnóstwo czerwonych owoców. Może nawet coś na kształt maggi. Aromat jest intensywny i przyjemny.
Nasycenia praktycznie brak. Płaskie i gładkie jest w ustach. Alkohol odczuwalny, rozgrzewający, jednak nie przeszkadza.
W smaku jest to całkiem inne piwo niż podstawka. Ale trzeba zaznaczyć że dzikości (prawie) tu nie ma, za to kwas wyszedł pierwsza klasa. Z podstawki zachowało się tylko na wstępie odczucie słodyczy i takiej belgijskości, które po mgnieniu oka schodzą na drugi plan pod naporem kolejnych wrażeń.
A dzieje się. Atakuje jednocześnie kwaśność, cierpkość i owocowość, przy akompaniamencie nut winnych, alkoholowych i beczkowych. Można się chyba tu doszukać odrobinę elementów dzikich.
Owocowość jest bardzo rozbuchana i kojarzy się z czerwonymi owocami. Śliwka, wiśnia, jarzębina, głóg.
Słodziaszkowe wspomnienie podstawki po prostu idzie w kąt po mikrosekundzie. Kwaśność, taniczność, cierpkość, beczka, alkohol nie pozwalają zaszufladkować tej wersji do deserów.
A na dokładkę w sposób perfidny piwo przestaje być w odbiorze ciężkie i staje się bardzo pijalne. I mimo tego że czujemy, że mamy do czynienia z alkoholem, to łatwo jest zapomnieć, że procentów jest dwanaście.