To było jakiś rok temu. Krupówki 40. Wchodzę. Rozpytuję. Nie mają wyszynku na barze, leją tylko do butelek i to sprzedają wszędzie (zapala się pierwsza lampka). Biorę porterka na wynos. Butelka z krachlą, etykieta, podpis \"porter leżakowany 180 dni\" budzi znajome obawy (zapala się druga lampka)... ale przecież nie możliwe, chłop za barem mówił, że warzą na miejscu. Czytam skład... bliźniaczy z wiadomo czym + na ich stronie wyraźnie napisane jest, że fermentują w otwartych kadziach (jak wiadomo gdzie) i szczerze wątpie, że takowe mają zainstalowane w podziemiach nowiutkiego budynku \"galerii handlowej\" na środku krupówek (zapala się trzecia lampka). Otwieram i testuję. Wygląd bardzo fajny. Bardzo ciemny, niemal nieprzenikniony brąz, prawie czarna barwa. Ładna, drobnopęcherzykowa, beżowa piana (redukuje się, ale warstewka zostaje, zdolna do pobudzenia). Aromat niezwykle skromny, czuć jedynie lekką czekoladę, ale na szczęście nie ma nic niepokojącego. W smaku natomiast jest nieco lepiej, delikatna kwaskowość, delikatna słodycz, sporo deserowej czekolady, no i równie delikatnie zaznaczona goryczka. Osobiście wyczuwam leciutką alkoholowość. Generalnie w mojej ocenie, to taki smak \"młodego\" portera - moja warka 24.08.2025 i zdecydowanie dałbym mu jeszcze poleżeć, nawet do końca daty. Żadnych nieprzyjemnych nut. Całkiem zacne pivo (lampki ostrzegawcze przygasiłem). Jeżeli autentycznie warzą jakoś to tam na miejscu w Zakopanym, to nawet szanuję. Natomiast jeśli to kolejny zduński kontrakt (co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne), to chyba się postarali i/lub trafiłem na lepszy sort ;-) Dziękuję i Pozdrawiam!