Barwa jasnobursztynowa, trochę mętne, szkoda że piana taka kiepska. Zapach mnie urzeka, czuć świeżość, cytrusy i słód, jakby połączenie pilsa z apa. Wysycenie średnio niskie, również czuć cechy wyżej wymienionych stylów. Ma odpowiednio zbalansowane ciało i niską goryczkę, przez co jest wysoko pijalne, chociaż smak nie zaskakuje i nie dzieje się w nim wiele. Piłem dwa razy i chętnie sięgnę po jeszcze, poza tym etykieta robi dużą robotę, z pewnością nawiązuje do meksykańskiego święta día de los muertos (święto / dzień umarłych).

Piana biała, drobnoziarnista, wysoka na około pół centymetra, średnio-szybko opadająca, śladowy lacing odznacza się na ściankach szkła. Barwa ciemniejsza słomkowa, nie do końca klarowne i przejrzyste, nieznacznie zmętnione. W zapachu nuty ewidentnie kukurydziane, słodowe i zbożowe akcenty, opuncji nie czuć natomiast wcale. W smaku jest już bardziej płaskie, słodowe kukurydziane klimaty, minimalna nie zalegająca goryczka i gdzie ta opuncja...słaba kontra kwaskowa, wysycenie na średnio-niskim poziomie. Degustowane prosto z nalewaka więc nie ocenię kapsla ani etykiety, nie podam też warki tegoż piwa. Co do samego wyrobu...szału to tutaj ni ma... mocno kukurydziane oraz słodowe piwo, orzeźwienie znikome, deklarowanej opuncji brak. Oczekiwania były większe niż gotowy produkt który dostałem. Loco loco, według mojej opinii na 5 z plusikiem i nic więcej.